Jazz to forma wolności – Vladyslav „Adzik” Sendecki

Emigracja
W dobie „Solidarności” po 1980 r. piętrzą się wokół Adzika Sendeckiego trudności. Zabrano mu paszport i Pagart (Państwowa Agencja Artystyczna) oznajmił, że nie będzie mógł już grać zagranicą. Grozi mu też areszt za uchylanie się od służby wojskowej i antykomunistyczną postawę. Nie zważa się na to, że jest jedynym żywicielem rodziny. W końcu przychodzi pismo z adresem więzienia, do którego ma się stawić. Sendecki jest znanym w Polsce muzykiem, ale nikt się za nim oficjalnie nie ujmuje. To był czas, w którym Sendecki zdał sobie sprawę, ilu kolegów, partnerów z jego muzycznego świata należało, lub współpracowało z UB. Pianista ratuje się z rodziną z opresji wyjeżdżając zagranicę. Żona nieco wcześniej była w Szwajcarii u koleżanki, a po powrocie od razu złożyła podanie o następny wyjazd, paszport teraz właśnie odebrała. W przeciągu dwóch tygodni Dorota ponownie pojedzie więc z dziećmi do Szwajcarii. Adzikowi natomiast udaje się dostać paszport przez impresariat zagraniczny Polskiego Radia na granie w RFN, dokąd jedzie w maju 1981 r. Stamtąd uda się po koncertach bez wizy do Zurychu. Żona dołączyła z dziećmi i spędziła lato nad Jeziorem Bodeńskim.
Adzik natychmiast otrzymuje duże wsparcie od środowiska muzycznego. Wówczas wszyscy w Europie wspierali Polaków walczących o wolność. Szwajcarscy koledzy od razu zorganizowali koncert w największym klubie w Zurychu „Bazillus”, gdzie pojawił się wśród gości Monty Alexander. Po koncercie powiedział mu „You sound great. Fantastic! You have to go to America”. Ale jeszcze dalsza emigracja byłaby wówczas ponad jego siły. Potem Sendecki w dużej mierze przeciera ścieżki dla jazzu w Szwajcarii. Muzyka jazzowa funkcjonowała tam w wielu miejscach raczej na zasadzie hobby, nie było też zbyt wielu pianistów, nadmienia w rozmowie. Była jednak młoda, chłonna generacja i współpraca z nią bardzo go wciągnęła. Zorganizowanie w Szwajcarii bytu dla rodziny nie było łatwe. Ze względów finansowych Adzik bierze każde granie, jest wziętym akompaniatorem. Byłem tani i dobry, podkreśla w rozmowie z „Porta Polonica”. Nie było też łatwo znaleźć mieszkania dla rodziny. W końcu nieoczekiwanie zadzwoniła matka Sławka Kulpowicza, że u nich w domu właśnie zwalnia się mieszkanie. Z kominkiem, w centrum Bazylei, nieopodal Akademii Muzycznej. Było drogie, ale udało im się je wynająć. Stamtąd będą przeprowadzać się do kolejnych, większych mieszkań. Na świat w Szwajcarii przyjdzie niebawem trzecie dziecko Sendeckich – córka Ola.
Wzięty freelancer
W tym czasie do Szwajcarii przyjeżdża Billy Cobham, który poszukuje kogoś do programu. Sendecki zagra coś dla niego, a po chwili usłyszy od Cobhama „Będziemy mieli kupę roboty”. Intensywnie współpracują przez trzy lata. Vladyslav Sendecki gra wówczas sporo, ciągle jest w ruchu. Generalnie wykonuje akompaniamenty dla różnych wielkich nazwisk. Udaje mu się utrzymać siebie i rodzinę. Nie dostaje żadnej pomocy od państwa, jest freelancerem. Po otrzymaniu w Szwajcarii dokumentów bezpaństwowca będzie jeździł grać po świecie – Francja, Niemcy, Włochy, Szwecja, Austria, USA. Nawiązuje współpracę z wieloma znakomitymi muzykami. W rozjazdach jest przez 10 miesięcy w roku. Bierze udział w festiwalach i projektach. Odbija się to na życiu rodzinnym. Małżeństwo nie przetrwa próby czasu.
Przez jeden dzień w tygodniu Sendecki naucza też w Szkole Jazzowej. Przede wszystkim jednak rozbudowuje własne jazzowe zasięgi. W Szwajcarii w 1982 roku Sendecki poznaje Michała Urbaniaka z Urszulą Dudziak, z którymi występuje tam na „Montreux Jazz Festival”. Nawiązują intensywną współpracę. Grają potem razem w Europie i USA. Pozostał z tego czasu porywający winyl „Recital” nagrany w Sztokholmie w 1983 roku. W 1984 roku razem z Michałem Urbaniakiem i Urszulą Dudziak wyda w Wielkiej Brytanii album „Urbaniax – Burning Circuits”, a w 1989 r. z Michałem Urbaniakiem kolejny winyl pt. „Songs for Poland”.
„Polski Jazz Ensemble”
Ważnym wydarzeniem podczas tamtych szwajcarskich początków jest dla Sendeckiego utworzenie w Niemczech w 1983 r. – krótko po stanie wojennym w Polsce – formacji „Polski Jazz Ensemble”. Z Januszem Marią Stefańskim, jednym ze współtwórców grupy, mieszkającym wówczas w Niemczech w okolicy Frankfurtu, miał kontakt przez cały czas, jeszcze z Krakowa. Stefański w dniu ogłoszenia stanu wojennego 13.12.1981 r. grał koncert we Frankfurcie i tam pozostał. Podobnie Sendecki był w kontakcie z Bronkiem Suchankiem, przebywającym wtedy w Szwecji i z Leszkiem Żądło z Monachium. Kiedy się spotkali w czwórkę w Königstein koło Frankfurtu nad Menem, od razu zgadzała się chemia, mieli podobne wibracje. Sytuacja polityczna w Polsce połączyła ich dodatkowo. Wszyscy byli względnie świeżo na emigracji. Odczuwali olbrzymie poczucie wspólnoty i chęć działania. Zapraszano ich wszędzie, sale były wypełnione. Część wpływów z koncertów oddawali na „NSZZ Solidarność”. Na koncerty przychodziło wielu Polaków – świeżych, solidarnościowych emigrantów. To były wzruszające spotkania, wspomina Sendecki. Także i tu pozostał winyl z 1986 r. Są na nim ich własne kompozycje (Stefańskiego, Sendeckiego, Suchanka, Żądły) oraz „Rosemary’s Baby” Komedy.