Angelika J. Trojnarski. W poszukiwaniu głębszego rozumienia świata
Mediathek Sorted

Antropocen
Poprzez swoje malarstwo artystka pragnie uwrażliwiać nas na zjawiska naturalne, ale nie dlatego, że są one szczególnie wyjątkowe i niezwykle piękne, lecz z myślą o naszej odpowiedzialności za naturę i za przebiegające w niej procesy, które w ostatnich latach zostały w dużej mierze przez nas naruszone. Zajmując się śladami antropocenu, Angelika J. Trojnarski zwraca uwagę na kruchość naszej planety i na tematykę kryzysu ekologicznego. Już od dłuższego czasu, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo zjawiska i fenomeny naturalne są ze sobą powiązane, próbujemy na swój destrukcyjny sposób ignorować wszelkie fizyczne siły i procesy, wyjaławiając naszą planetę naszą konsumpcją i ją wycieńczając. W ten sposób dopuściliśmy do tego, że natura, która od zawsze dysponuje własnym i jedynym w swoim rodzaju systemem samoregulacji, zaczyna się przeciwstawiać i to niekiedy z nieoczekiwaną gwałtownością. Jej reakcje świadczą o wielkiej złożoności Ziemi.
W 2000 roku, chcąc nazwać zdominowaną przez wpływ człowieka geologiczną epokę w dziejach Ziemi, Eugene Stoermer i Paul Crutzen zaproponowali termin tzw. antropocenu[1]. Badania różnorodnych i splecionych ze sobą ludzkich i innych (niezależnych od działań człowieka) wpływów na system Ziemi prowadził już dużo wcześniej chemik James Lovelock we współpracy z mikrobiolożką Lynn Margulis. Nazywając ekosystem naszej planety Gają, wybrali pojęcie pochodzące z mitologii greckiej określające uosobienie Wielkiej Matki-Ziemi, która wyłoniła się bezpośrednio z Chaosu i stanowi twór przeciwstawny do uporządkowanego wszechświata. W dzisiejszych naukach przyrodniczych pojęcie Chaosu, które w starożytności oznaczało pierwotny stan istnienia świata, służy ponownie określeniu nieprzewidzialności procesów. Hipoteza Gai wysunięta w latach 70. XX w. przez Lovelocka i Margulis zakładała[2], że Ziemię jako samoregulujący się system należy traktować jak żywy organizm, nie jak martwy skład zasobów, z którego człowiek może czerpać do woli. Badając Ziemię jako żywy organizm, uznano ją za potężny i żywy system wszystkich organizmów i stwierdzono, że akurat żywioły kryją w sobie zupełnie własną procesualność, która działalność człowieka odstawi ostatecznie daleko w cień, albo jak konstatował Lovelock: „Jeśli nie zadbamy o Ziemię, z pewnością ona sama zadba o siebie, i wtedy już nie będziemy tak mile widziani na niej.”[3]
Pirocen
Angelika J. Trojnarski potrafi w swoich pracach uchwycić całą potęgę natury. Kiedy my powoli stajemy się obojętni na wiadomości o zagrożeniach, artystka tworzy obrazy będące estetycznym wyrazem coraz bardziej namacalnej i widocznej samodzielności naszej planety, manifestującej się w tym, że podczas coraz częstszych i coraz silniejszych klęsk żywiołowych chora Ziemia broni się przed ludźmi, strząsając z siebie żarłoczne pasożyty.
W ostatnich latach fale upałów przyczyniają się do wielkich susz, którym towarzyszą: spieczone gleby, wyschnięte rzeki i pożary lasów. Te ostatnie występują już wszędzie i są tak codzienne, że artystka używa w tym kontekście określenia „gorączka Ziemi”. Poza tym posługuje się terminem „pirocen”[4], nadając taki tytuł cyklowi swoich kolaży, w przypadku których używa prawdziwego ognia, przypala nim krawędzie kolaży i pozostawia na nich ślady sadzy. Stąd jej prace są jakby świadkami pożogi i wyrazem jej rozumienia świata – są zarazem symbolem i rysunkiem. Obrazy Trojnarskiej traktują o ryzykach i zagrożeniach naszej planety, ale także o jej zaskakującym pięknie. O poetyckiej estetyce, gdy coś się po prostu dzieje i doprowadza do paradoksów. W ten sposób chmura, zamiast promieniować barokowym blaskiem, może stać się piekielnym, pełnym kurzu i sadzy tworem na niebie (Stress, 2020), ale może także kierować uwagę na pewną sprzeczność, gdy delikatną lekkość chmury podkreśla kolczaste ziele łopianu, czyli drobne, niesforne kulki rzepu, które, gdy podejdzie się do nich zbyt blisko, czepiają się wszystkiego, a mimo to emanują co prawda kruchą, ale wysublimowaną elegancją (Risk and Wonder, 2022). Pozorne sprzeczności Angelika J. Trojnarski łączy również w materiale, z którego korzysta. Nigdy nie wybiera go dowolnie. Intensywne zajmowanie się naturą oraz prowadzone przez nią badania pozwalają jej całkowicie zanurzyć się w tej materii i na artystyczno-naukowej drodze dążyć do głębszego zrozumienia świata. W jej pracowni w Düsseldorfie-Reisholz, która jest również jej laboratorium, znaleźć można przeróżne eksponaty przywiezione z podróży: magnetyty, kryształy soli z własnej hodowli, zwęglone rośliny i kory drzew. One wszystkie wyłoniły się z natury i podobnie jak powstające tu obrazy są świadkami kruchej epoki geologicznej i wskazówkami, co należy zachować.
Ann-Katrin Günzel, kwiecień 2024 r.
Strona internetowa artystki: https://trojnarski.com/
[1] Paul J. Crutzen, Eugene F. Stoermer, The “Anthropocene”, [w:] „IGBP Global Change Newsletter”, nr 41, maj 2000, s. 17–18.
[2] James Lovelock, Gaia. A New Look at Life on Earth, Oxford 1979.
[3]James Lovelock, Gaias Rache. Warum die Erde sich wehrt, Berlin 2007, s. 10/11 (tłumaczenie przez tłum.).
[4] Termin wprowadził w 2015 roku amerykański historyk środowiska Stephen J. Pyne, podkreślając, że nadeszła nowa epoka, w której podstawy naszego życia kształtować będzie napędzana zmianami klimatycznymi siła ognia. Stephen J. Pyne, The Pyrocene. How We Created an Age of Fire, and What Happens Next, Oakland (Kal.) 2021.