Jan Mikulicz-Radecki (1850-1905) – zapomniany geniusz chirurgii

Jan Mikulicz-Radecki, rok 1890
Jan Mikulicz-Radecki, rok 1890

Szczególnym zaufaniem i sympatią, graniczącą wręcz z uwielbieniem, darzą Jana Mikulicza Żydzi, pochodzący z Polski, Rosji i Galicji. Ma to z pewnością związek z jego znajomością języka jidysz, ale pokazuje też, jak ogromnym autorytetem był Mikulicz. „Uważali go za świętego, posiadającego szczególne łaski. Już samo dotknięcie jego ubrania mogło prowadzić do wyleczenia. (…) Przez Żydów był więc czczony w sposób bałwochwalczy, w swoim środowisku mawiali: „Erst kommt der liebe Herrgott und dann der Herr Perfesser Mikulicz“ (Pierwszy jest kochany Pan Bóg, a potem pan profesor Mikulicz)[9].

Profesor Jan Mikulicz cieszy się wielkim uznaniem także za granicą. W 1903 roku jedzie do Ameryki na zaproszenie tamtejszych naukowców. W klinikach prowadzi operacje pokazowe, wygłasza wykłady, w Filadelfii odbiera tytuł doctora honoris causa. O tym, jaką renomą cieszy się wrocławska szkoła chirurgiczna pod kierownictwem Mikulicza świadczy fakt, że szkolą się tu lekarze z całego świata, m.in. ze Stanów Zjednoczonych, Anglii i Japonii. We Wrocławiu wyszkoliła się kadra wybitnych chirurgów, która zasiliła potem kliniki w całej Europie. Bodaj najbardziej znanym uczniem Jana Mikulicza był Ferdinand Sauerbruch, znany z operacji na otwartej klatce piersiowej we wrocławskiej komorze podciśnieniowej, a także wynalazca protezy ręki i nogi dla pacjentów po amputacji. Sauerbruch przez lata kierował potem kliniką chirurgiczną w szpitalu Charité w Berlinie i do dziś uchodzi w Niemczech za jednego z najbardziej wybitnych lekarzy w historii medycyny.

Choroba nowotworowa pokrzyżowała dalsze plany zawodowe Jana Mikulicza. Genialny chirurg wiedząc, że umiera, pracuje niemal do ostatniej chwili. Krótko przed śmiercią tak pisze do swojego przyjaciela, profesora Eiselberga z Wiednia: „Umieram bez wszelkiej urazy i z poczuciem zadowolenia z życia. Pracowałem według swoich sił i znalazłem na świecie uznanie i szczęście.[10]“ 14 czerwca 1905 roku, w wieku 55 lat, profesor Mikulicz umiera. Podczas pogrzebu na ulicach żegnają go tłumy wrocławian. Ciało profesora spoczęło zgodnie z życzeniem zmarłego na cmentarzu w Świebodzicach.

Mimo ogromnych zasług na polu medycyny dorobek profesora Jana Mikulicza pozostaje obecnie niemal nieznany lub nie jest kojarzony z jego osobą. Mogła mieć na to wpływ niejasno dekarowana przez Mikulicza przynależność narodowa oraz fakt, że ówcześni Niemcy uważali go za Polaka, a Polacy za nieomal Niemca.[11] O tym, że współcześnie cieszył się ogromną estymą świadczyć mogą chociażby słowa jego następcy w katedrze chirurgii we Wrocławiu, profesora Hermanna Küttnera: „Ludzie pokroju Mikulicza, którzy z niebywałą siłą torują nowe szlaki, są dla nastepnych generacji błogosławieństwem i są niezastąpieni. Mikulicz wniósł największy wkład do nowoczesnej chirurgii światowej.“[12]

 

Monika Stefanek, marzec 2020

 

[9] U szczytu kariery we Wrocławiu, W: Jan Mikulicz-Radecki..., s. 120

[10] Fragment listu z 10 kwietnia 1905 do prof. Eiselberga za: U szczytu kariery we Wrocławiu...

[11] U szczytu..., s. 138

[12] H. Küttner, Die chirurgische klinik. W: U szczytu kariery..., s. 142

Mediateka
  • Jan Mikulicz-Radecki

    Jan Mikulicz-Radecki, rok 1890
  • W sali operacyjnej Uniwersytetu Warszawskiego

    Jan Mikulicz-Radecki w sali operacyjnej Uniwersytetu Warszawskiego, rok 1899
  • Podczas gry w kręgle

    Jan Mikulicz-Radecki podczas gry w kręgle Stowarzyszenia Naukowego Medycyny (Verein für wissenschaftliche Heilkunde) w Królewcu.
  • Jan Mikulicz-Radecki w Królewcu

    Reprint z książki W. Kozuschek Jan Mikulicz-Radecki 1850-1905.